Czasy, kiedy na sklepowych polkach był tylko ocet minęły bezpowrotnie. Konsumpcja rozgościła się w przestrzeni publicznej i w umysłach (Więcej o tym). Chwalimy się nie tylko wykonaniem norm (czy byciem ponad nimi) w pracy, ale również dobrze skonsumowanym czasem wolnym. Najlepiej, gdy ten czas jest aktywny.
O modzie na sport słyszałam już wiele teorii. Jedna z tych spiskowych, głosi, że rządy państw zachodnioeuropejskich chcą, by ich narody były przygotowane fizycznie na… ewentualną wojnę, dlatego za wszelką cenę promują zdrowy styl życia, z naciskiem na sport. Ponieważ nie wierzę w tak mądre rządy któregokolwiek z europejskich krajów, teorie te uznaję za nietrafioną. Drugim mocnym argumentem jest to, że jeśli wojna będzie, to raczej atomowa, gdzie żadna z tych sportowych umiejętności się aż tak bardzo nie przyda…
Pragmatyczna opinia o sportowej modzie mówi o tym, ze ma ona równoważyć coraz więcej godzin spędzanych w pozycji siedzącej przy biurku, przed monitorem. Z tym monitorem wprawdzie i w trakcie aktywności rożnie bywa, bo nic nie potrafi tak przekonać młodego pokolenia jak mobilne aplikacje do… uprawiania sportu. Krokomierze działają automatycznie na większości urządzeń, informując nas motywująco, że cel osiągnięty… odległości rowerowe możemy mierzyć stosunkowo szybko, dodając do nich zdjęcia, ustawiając cel spalonych kalorii czy długiego czasu treningu. Przypuszczam – w innych dziedzinach nie próbowałam – podobnie działa to przy jeździe konnej i wszelakich aktywnościach.
Jeszcze jedno zdanie o rowerze. W XXI wieku nie da się kupić roweru. Najprościej. Z ramą, przerzutkami, dwoma kółkami, kierownicą i siodełkiem. To niemożliwe. Niby setki ofert w sklepach, Internecie itd. od kilkuset do kilku tysięcy euro, w zależności od zasobu portfela i potrzeb. To, ze już od średniej klasy rowerów właściwie nie ma wyboru kolorów to jedna sprawa, druga to fakt, że kto by tam kupował tylko rower. Jeśli rower to i kask i specjalne spodenki i koszulka, i bielizna sportowa, rękawice, buty, torba na narzędzia, bidon…itp. itd. Kupienie roweru, bez dodatków, jest niemożliwe. Biznes się kręci. A rower to tylko przykład. Tak samo jest choćby z bieganiem, do którego kiedyś wystarczały sprany dres i wygodne buty.
A obok biznesu jest kult ciała. Realni, telewizyjni i internetowi trenerzy i trenerki zdrowego stylu życia. Lepiej się mierzyć niż ważyć, ćwiczyć nie mniej niż, tyle a tyle razy w tygodniu… Zawód, który jeszcze przed dziesiątkami lat miał inna postać – bycia nauczycielem WF, dziś kwitnie w najlepsze. Lekcje Wychowania Fizycznego, które były postrachem wielu, klasyczne „ćwiczenia na macie”- macie, grajcie, dziś maja dowolną formę. Od basenu przez jazdę konna. Rożni je to, że to programy sportowe dla dorosłych. Pokolenia, które nie wsiądzie na rower, nie przeczytawszy kilku książek czy gazet o treningach, gadżetach, albo nie obejrzawszy video o tymże sporcie.
Czy to źle? Patrząc na uśmiechnięte twarze ludzi, którzy przemierzają choćby Donauinsel na rowerach, biegiem, z kijkami czy na rolkach, myślę, ze niekoniecznie. Jedni maja włączone urządzenia, które mówią im, jak dobrze im idzie, inni nie. Dzieci, młodzież, dorośli, najstarsi… Często sport to forma wspólnego spędzania czasu, innego rodzaju niedzielnego obiadu czy po prostu odreagowania. I niech on sobie jest biznesem, kolekcjonowaniem gadżetów, zainteresowaniem… Najważniejsze, by uprawiać go w zgodzie z własnym organizmem, wybierając odpowiedni rodzaj sportu. Niemniej ważne jest to, by nie przekroczyć progu, w którym trener/ka staje się guru i nie dopasowywać do jej czy jego wskazówek całego życia. Podobnie z gadżetami, które czasem ułatwiają życie, a czasem są odzwierciedleniem zdania: „dużo sprzętu, brak talentu”…
Do zobaczenia na treningu! I pamiętajcie: aplikacje bywają zawodne. Lepiej rozkoszować się samą jazdą czy drogą.
Anna M. Gacek