Czy wiecie Państwo, że depresja jest jednym z najczęstszych schorzeń nękających współczesną ludzkość? W ostatnich latach osiągnęła ona wręcz „rangę” choroby cywilizacyjnej . Według szacunków Swiatowej Organizacji Zdrowia na depresję cierpi 3-5 % ludności całego świata , czyli -chcąc przedstawić problem bardziej obrazowo – każdego dnia 120 do 200 MILIONÓW ludzi .
Prawdopodobieństwo zachorowania na depresję ocenia się na 20%-30%, co praktycznie oznacza, że co trzeci z nas przejdzie prawdopodobnie w trakcie swojego życia tę ciężką chorobę. Lekkie, przejściowe depresyjne obniżenie nastroju nie ominie zaś prawie nikogo z nas. Nie aż tak powszechne a jednak widoczne i odczuwalne społecznie stają się inne schorzenia jak ataki lęku i paniki, tzw. „burn out syndrom” czyli syndrom wypalenia czy w końcu schizofrenia.
Biorąc pod uwagę te liczby i statystyki dziwi fakt, że tak niechętnie „przyznajemy się” przed otoczeniem a nawet sami przed sobą , że dosięgło nas jedno z tych schorzeń. Jak to wyjaśnić? Sadzę, że w bardzo dużej mierze wynika to z zakorzenionych w naszej mentalności uprzedzeń i lęków w stosunku do tzw. chorób psychicznych. Obawa przed opinią otoczenia, uznaniem za „wariata” w przypadku podjęcia leczenia w szpitalu psychiatrycznym a nawet skorzystania z pomocy psychiatry lub psychologa nakazuje cierpić i skrywać ten „wstydliwy problem” tak długo jak się da, w niektórych przypadkach aż do momentu, kiedy jedynym wyjściem z sytuacji wydaje się targnięcie się na własne życie.
Innym, choć nie mniej ważkim problemem pozostaje obciążenie, na jakie narażeni są w tej sytuacji członkowie rodzin osób dotkniętych chorobą- małżonkowie, dzieci, rodzice.
Na szczęście w ostatnich latach coś drgnąło i to (z gruntu fałszywe) nastawienie zaczyna się zmieniać. Serią artykułów na temat chorób psychicznych mam nadzieję naświetlić z różnych stron problem „chorób duszy” a tym samym być może przyczynić się do zmiany nastawienia ,utartych, jakże często bezsensownych opinii i uprzedzeń, zmniejszenia obaw i zahamowań osób nimi dotkniętych.
Część I- Depresja
Co to jest depresja?
Depresja jest schorzeniem, którego wiodącymi symptomami są: obniżenie nastroju oraz tzw. napędu życiowego połączone często ze stanami lękowymi, niepokojem wewnętrznym oraz zaburzeniami snu i procesów myślowych.
Myślenie jest spowolnione i często wykazuje cechy natręctwa –
Myśli krążą najcześciej wokół jednego i ciągle tego samego tematu (tzw. lepkość myślenia) mianowicie wokół tego, jak źle się dana osoba czuje, jak bez wyjścia jest jej sytuacja aktualna i jak beznadziejnie wygląda przyszłość. Wiele osób dręczą również wyrzuty sumienia oraz poczucie splamienia winą i grzechem , które mogą nawet rozwinąć się do stanów urojeniowych.
Zaburzenia snu mogą uzewnętrzniać się trudnościami z zaśnięciem , zaburzeniami ciągłości snu z wielokrotnymi przebudzeniami w ciągu nocy lub ewentualnie w przedwczesnym wybudzaniu się ze snu. Wszystkie te zaburzenia maja wspólny mianownik- sen jest odbierany jako bardzo powierzchowny i nie przynoszący odpoczynku.
Ranek jest w ogóle najgorszym momentem dla większości osób cierpiących na depresję – czują się one o tej porze czesto najgorzej. Przed południem stan ich się zwykle poprawia, a w godzinach wieczornych może być odbierany nawet jako znośny.
Co nie jest depresją, chociaż na nią wygląda?
Nie każdy zły nastrój i poczucie smutku oznaczają jednak depresję. Różnica polega głównie na tym, iż osoby depresyjne nie są w stanie się z niczego cieszyć jak rownież mają ogromne trudności w podejmowaniu najprostszych nawet decyzji. Często w ogóle na nic nie potrafią się zdecydować i już z rana nie wiedzą, czy powinny wstać czy raczej pozostać w łóżku.
Różnicę między smutkiem z konkretnej przyczyny a depresją można łatwo rozpoznać biorąc udział jako osoba postronna w uroczystości pogrzebowej. Można wtedy zaobserwować, iż czasami osoby najbliższe tracą przy grobie panowanie nad sobą a wręcz przytomność co nie przeszkadza im jednak w parę godzin później ,gdy podczas stypy rozmawia się o pozytywnych cechach charakteru lub np. zabawnych wydarzeniach z życia zmarłego, uśmiechać się a czasem nawet zaśmiać.
W przypadku osoby depresyjnej nie byłoby to możliwe. Ludzie dotknięci depresją nie są bowiem w stanie odczuwać takich pozytywnych uczuć jak radość czy przyjemność.
Podczas gdy chory na depresję ma trudności z podjęciem nawet najprostszej decyzji, u osoby dotkniętej smutkiem po stracie kogoś bliskiego obserwujemy często w krótkim czasie zadziwiająco jasne i szybkie decyzje np. w przypadku spraw majątkowych.
Osobę smutną można też czymś zainteresować lub odwrócić choć na jakiś czas jej uwagę od problemów, co w przypadku osoby z depresją nie jest zwykle możliwe.
Depresja a dolegliwości cielesne
Depresja idzie zwykle w parze z dolegliwościami natury cielesnej, często bardzo poważnymi. Najczęściej są nimi bóle głowy, karku i krzyża, bóle w rękach i nogach, uczucie ciężaru w klatce piersiowej połączone z trudnościami w oddychaniu (często jest to przez pacjentów opisywane, jak gdyby ciężki kamień leżał im na persi), niejasne dolegliwości sercowe, problemy trawienne (najczęściej w formie biegunek lub zaparć), mdłości i dolegliwości żołądkowe oraz stany bólowe o charakterze skurczy w jamie brzusznej.
Wszystkie te dolegliwości mogą w tej mierze wysuwać się na plan pierwszy, że stojące za nimi problemy psychiczne wcale nie zostają dostrzeżone. Zarówno sam pacjent jak i członkowie rodziny są przekonani, iż chodzi tu o jakąś chorobę cielesną. Jednak podczas badań lekarskich nie stwierdza się żadnych organicznych zmian chorobowych a więc też przyczyn nękających pacjenta schorzeń. Dopiero rozmowa na temat stanu psychiki może przynieść wyjaśnienie. W takim przypadku mówi się o tzw. zamaskowanej depresji Sytuacja ta jest częstokroć o tyle trudna, iż sami pacjenci są przekonani i trzymają się uparcie wersji choroby cielesnej, gdyż chorobę psychiczną odbieraliby oni u siebie jako słabość lub coś wstydliwego. Gdy lekarz próbuje im wyjaśnić, że w ich przypadku chodzi właściwie o chorobę psychiczną a nie cielesną ,często prowadzi to do negatywnych reakcji jak wybuch złości i oburzenia. Często osoby te wyrzucają lekarzowi, że uważa ich za wariatów, hipochondryków lub histeryków – czym w istocie zupełnie nie są.
***
mgr Grażyna Wałęga