Nieważne czy akurat straciłeś prace, zostawiła Cię żona, masz chore dziecko, czy po prostu pogoda za oknem nie zachęca do uśmiechów… uśmiechaj się, pokaz jak Ci dobrze! Najlepiej zapostuj swoja uśmiechnięta twarz na portalu społecznościowym.
Na początku maja w Polsce odbył się Marsz o Godność, który miał zwrócić uwagę na problemy osób dotkniętych chorobami psychicznymi, statystyki mówią, że co drugi obywatel Austrii choruje na depresje w którejś z jej form. Nieważne. Masz się uśmiechać i ze wszystkich sil pokazywać, ze czujesz się świetnie.
Noworodki i całkiem maleńkie dzieci komunikują płaczem, że czegoś im brak. Kiedy jednak dzieci podrastają są karmione myśleniem: „Nie płacz! To niedobrze, żebyś był smutny!” i uczą się ukrywać swoje emocje… później wymaga się tego samego od nastolatków, a w efekcie i od dorosłych. Smutek nie jest kochanym przez nas uczuciem, chociaż jest tak naturalny jak radość. Czasem odnoszę wrażenie, ze robimy dziś wszystko, by zakopać smutek w najgłębszym miejscu naszego życia.
Niekoniecznie chodzi mi o to, by się nad sobą użalać czy przeistaczać się w zgorzkniałych ludzi, którzy widza tylko smutną – omal nie napisałam omyłkowo »złą« stronę życia. Dlaczego omyłkowo? Uczucia mają zerową wartość moralną. Tylko to, jak je przeżywamy sprawia, że szufladkujemy je jako „dobre” bądź „złe”. Taką zerową wartość ma również gniew czy złość. Tylko czym innym jest życie w zacietrzewieniu, a czym innym zdanie sobie sprawy, ze coś sprawia, że jesteśmy źli. I próba zmiany bądź dobrego przeżycia. Zresztą to ciekawe, że po to by opisać emocję, jaka towarzyszy nam, kiedy przezywamy długotrwały stres czy wszystko układa się nie tak jakbyśmy sobie tego życzyli używamy słowa, które normalnie jest wartościujące.
Nie wiem czy Państwo zauważyli, jak często ludzie płaczą w metrze. Może dlatego, ze szansa na spotkanie kogoś znajomego w tej przestrzeni jest niska? Może dlatego, że tych osób, w takiej samej kombinacji nie spotkamy nigdy więcej? Nie wiem. Co najmniej kilka razy w miesiącu spotykam w wagonach U1 czy w przedziałach S-Bahn ludzi zapłakanych. Płci obojga. Nigdy nie odważyłam się zareagować, nie wiedząc czy właśnie ta anonimowość pozwala tym osobom płakać, ale pamiętam sytuacje kiedy zapłakanej dziewczynie w drzwiach metra jakaś ręka podała chusteczkę, nie mówiąc ani słowa. W tłoku widoczna była tylko ręka z wyciągniętą chusteczką. I jeszcze inna – kiedy mężczyźnie plączącemu po – jak się okazało w rozmowie – stracie żony – obca kobieta powiedziała kilka słów pocieszenia. A to bardzo dobra oznaka tego, że jesteśmy chyba wszyscy zmęczeni udawaniem, że jest dobrze. Bo choć cenie sobie filozofię Frankla, który mówi, ze życie zawsze znajdzie drogę, a najważniejsze jest to, co się robi z trudnymi wydarzeniami, to jednak cenię sobie również to, że na pewne sprawy trzeba nam miejsca i czasu i dopiero, kiedy zwłaszcza ten czas się wypełni – możliwe jest pójście o krok dalej. I od nikogo nie wolno wymagać nadludzkiego wysiłku, żeby uśmiechał się – choć z jego perspektywy – nie ma do tego powodów.
Na koniec mój ulubiony cytat pochodzący ze stron portalu Zdrowa Glowa, który promuje dbałość o zdrowie psychiczne: „Jestem uodpornioną na DASZ RADĘ, mam alergię na BĘDZIE DOBRZE, wstręt do „WSZYSTKO SIĘ ULOZY”, i awersje na NIE MARTW SIĘ”.
Bo czasem, a może i zawsze, to prawda, ale jednak wypowiedziane w złym momencie, zamiast jak pocieszenie brzmi jak ignorancja. Bo może z naszej strony to cos małego, nieistotnego i odwracalnego, dla osób dotkniętych jest to powód do smutku, który wraz z radością naturalnie wpisuje się w nasze życie. Bo czym innym jest nazywanie każdego gorszego nastroju depresją, a czym innym społeczne wymaganie bycia zadowolonym ze wszystkiego… nawet wtedy gdy trudno znaleźć powód tej radości.
Anna Maria Gacek