W tym roku odbyła się już po raz 13-ty. Pieć dni wypełnionych koncertami.
Nasza wiedeńska grupa brała w nich udział dopiero od 3 dnia festiwalu, stąd ocena ta nie rości sobie prawa obiektywnosci.
Przyzwyczajeni jednak do bardzo wysokiego poziomu zadymkowych koncertów, z pewnym niedosytem przyjęlismy piątkowy koncert formacji skądinąd świetnego pianisty Piotra Wyleżoła. Uważam, że koncert ten był bardzo nierówny. Obok świetnych momentów były też fragmenty, kiedy improwizacje „rozjeżdżały” się lub były nieco infantylne. Zespól jako całość zaczął brzmieć dopiero w ostatnich, jeżeli w ogóle nie w ostatnim utworze.
Z sali koncertowej bielskiej Szkoły Muzycznej udaliśmy się do Klubu „Klimat”, by posłuchać brazylijskiej wokalistki Ceu. Niestety i to przedsięwzięcie nazwał bym „wpadką”, tym razem nie muzyczną ale organizacyjną. W przepełnionym nie tylko fanami jazzu ale i produkowanymi przez nich decybelami klubie Klimat, w harmidrze i zgiełku organizatorzy Lotos Jazz Festiwal probówali namówić słuchaczy na koncert ballady w klimacie egzotyczno – intymnym. Rownież i to przedsięwzięcie było swego rodzaju pomyłką- w kontekście „nie to miejsce i nie ten czas”.
Jeżeli ktoś w tamten piątek został w domu z dobrą książką, to raczej niewiele stracił.
W sobote, 19 lutego odbył się oficjalny finał Festiwalu. Na scenie w bielskim Teatrze Polskim wystąpili laureaci festiwalowego konkursu młodych talentów – Atom String Quartet, Avishai Cohen Trio oraz Laureat Anioła Jazzowego Bielskiej Zadymki Jazzowej – Ahmad Jamal Quartet .
Sobotnie koncerty przypomniały mi „Zadymke” taką, jaką znam ją z lat poprzednich, krótko mówiac – Jazz na najwyższym poziomie. Co wiecej, mam wrażenie, ze był to jeden z najlepszych finalów w całej historii tego festiwalu.
[smartads]
Niestety tendencji tej organizatorom nie udało się dotrzymać do ulubionego zadymkowego koncertu kończącego Bielska Zadymke Jazzową, który od lat tradycyjnie odbywa się w schronisku na Szyndzielni. Szwajcarski zespół Hillbilly Moon Explosion nie do końca spelnił wymagania festiwalowej publicznosci. Przyczyniło się do tego z pewnością słabe nagłośnienie sali, ale także performance zespołu, który po prostu nie zdolał poderwać publiczności. Miano grupy kultowej, jaką probuje sie przypisać Hillbilly Moon Explosion, jest moim zdaniem absolutnie na wyrost.
Podsumowując tę 13- tą edycje Bielskiej Zadymki Jazzowej na podstawie trzech ostatnich dni festiwalu (dodam, ze łącznie trwał on 5 dni) nie mogę powiedzieć, iż był on w 100 % udany. Proporcja pomiedzy koncertami jazzowymi i „okołojazzowymi” przesunęła się raczej w kierunku tych drugich, co wielu stałych gości festiwalu odebrało negatywnie. Ma się wręcz wrażenie, iż Bielska Zadymka Jazzowa, która skąd inąd za poziom ostatnich lat przez czasopismo fachowe „Jazz Forum” okrzyknięta została najlepszym festiwalem jazzowym w Polsce, przeobraża się w zjawisko o charakterze jazzowo – popowo – towarzyskim. Jeżeli takie jest założenie organizatorów, to moga mówić o sukcesie festiwalu.
A mnie tam za mało było tym razem Jazzu w tym zadymkowym Jazzie.
Mirosław Wałęga
Foto: Paweł Sowa
Gratulacje dla Pana Sowy – absolutnie swietne zdjecia zfestiwalu
Gratulacje!!!